Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odparła pani — którzy się z lada kromką chleba rachują; mój mąż szlachcic jest i gościnność lubi a praktykuje, ja też rada jestem gościowi.
Ruszył Płaza wprost ku zamkowi naprzód, ale tu nigdzie sam sobie radzić nie umiał. Postanowił więc czasu nie tracąc naprzód Ossolińskiemu się pokłonić.
Trafiło się tak szczęśliwie, iż Gurlewskiego nawet pytać nie potrzebował, znalazł go w bramie stojącego.
— Masz waszmość pomieszczenie? — zapytał go dworzanin.
— Przyszedłem podziękować za nie — rzekł Płaza kłaniając się.
— To chyba innym razem — odpowiedział Gurlewski — kanclerz na zamku jest u N. Pana, jejmość w kościele, więc jeżeliś ciekaw, korzystaj z czasu, ja waszmości pałace pokażę.
— Niech Bóg płaci, jakżebym ja takich rzeczy nie miał ciekawym być, których świat zszedłszy drugich nie ujrzę.
— Pocznijmyż od pierwszego budynku — odezwał się prowadząc Gurlewski do gmachu, na którym czterej królowie stali i Polska z pługiem a kopią.
— Tu — rzekł, drzwi otwierając do wspaniałej antykamery — jedną tylko jadalnię od tych dni, w których u nas gości, posłów cudzoziemskich, lub senatorów siła bywa, waszmości ukażę.