Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 283.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z rozkazu króla przygotowywano do podróży wszystko, a ludzie uprzedzeni byli, iż na Litwę odwieść mieli Sonkę. Rozstanie z dziecięciem, które zostawało w Krakowie, dodawało boleści.
Femka napróżno chodziła za nią, głaszcząc, ciesząc i poddając myśli różne; nawet tę najdziwniejszą, aby o opiekę zwrócić się do stryja, który w Wiaźmie siedział, a o krew swoją upomnieć się powinien. Lecz odważyłżeby się on przeciwko wszechwładnemu Witoldowi wystąpić?
Wieczorem biskup czuł się w obowiązku przyjść pocieszyć królowę. Nie śmiał on jej przyrzekać nic, lecz z mowy zmiarkować było można, iż do chwili ostatniej nie stracił nadziei przełamania króla.
Cała noc upłynęła we łzach i gorączkowych przygotowaniach do tej nieszczęsnej podróży. Królowa kłaść się nie chciała, padała na łoże, spoczywała na niem zmęczona osłabieniem, zrywała się wybuchając nowym płaczem i tak doczekała wczesnego poranka wiosennego.
W podwórcu ruch się obudził o brzasku... Zaczęto wozy zaciągać, skrzynie ładować, konie prowadzić do wodopojów, wybierać ludzi, wynosić rzeczy. Gwar w przedsieniach nie dawał już spoczywać.
Król, jak zwykle, choć przebudzony, nie rad