Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 240.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak lepiej będzie, zdam wszystko na ciebie... czyń co uznasz potrzebnem, ale nie bądź okrutnym.
— Sprawiedliwym być muszę — odparł Witold. — Kto pobłaża złym, ten jest sam przyczyną złego... Tyś za miękki; dlatego Polacy z tobą czynią co chcą. Na twem miejscu — dodał książe — wiedziałbym jak sobie poczynać. Rozdałeś ogromne skarby i ziemi przestrzenie na kupienie sobie niewdzięczników, jabym był mniejszemi pieniędzmi kupił znaczniejszych, aby resztę okiełznać, a przywileje ich, jabym szablą moją w kawały podarł...
Król głową potrząsał.
— Kupił? tybyś ich kupił? — odparł. — Kupże, sprobuj Zbyszka biskupa? kup Tarnowskiego i Tęczyńskich? Dałbyś im królestwo całe, a nie wzięliby ich za sumienie swe... Ty ich nie znasz! a swobody swoje oni wyżej niż życie cenią...
Na to Witold tylko ruszeniem ramion odpowiedział. Szybszym krokiem powracali ku gródkowi milczący. Pomimo że król doznane wzruszenie chciał ukryć przed oczyma ludzkiemi, ci co go znali, gdy zsiadał z konia w podwórzu, postrzegli łatwo, że wielkiej doznać musiał przykrości.
Lecz nie było w tem nic nadzwyczajnego. Nigdy prawie spotkanie się z Witoldem nie przy-