Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 197.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nic, a dla was też w Polsce skrytego nie ma nic, wszystko wiecie.
— Powiodło się wam — dodał Witold po chwili. — Oprócz pana Boga, winniście to może komuś jeszcze.
— Tak, wam — odrzekał spokojnie Sonka — i za to jestem wdzięczna.
— Alem ja tej wdzięczności nie doznał — przerwał książe — spodziewałem się więcej.
— A ja nie mogę nad to nic — zimno odparła królowa. — Sprawy polskie nie zawsze się godzą z waszemi, innego Polacy wymagają, wam potrzeba co im niemiłe i niegodne. Was przeciwko nim popierać nie mogę.
Witold przeszedł się namarszczony po izbie, nim nagle wybuchnął.
— Wprzódy nim polską królową, byliście siostrzenicą moją i Rusinką. Co nam Polska? ona jest kulą u nogi, dyby ona na mnie kładzie. Od niej się oswobodzić, to nasza rzecz. Królestwo wielkie z Litwy i Rusi złożone stworzyć, aż po Moskwę, a mocne, a silne, więcej znaczy niż Polskę kleić, która się rozpada, a my z nią rady nie damy. Tam rządu niema; nie będzie nigdy. Rządzą biskupi, kancellarye, panowie, szlachta, a król ich, nie oni jego słuchają. Potracili krajów wiele, które teraz napowrót odzyskiwać muszą. Poszły na ręce niemieckie. Piastowie ich do Niemców i do Czech się poprze-