Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 190.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mnie oprócz pana mojego małżonka, nikt rozkazywać nie będzie.
Gwałtownie dokończywszy, królowa otarła usta chustynką i spojrzawszy do koła, że nikt się nie zbliżał i nie słuchał, ciągnęła dalej.
— Powiedz mu to, powiedz wszystko, oskarż mnie. Wiem ja, wiem dlaczego Witold wydawał mnie za starego. Chciał mnie mieć miłośnicą i niewolnicą... Nie śmiał dziewką, gdym była przystąpić, sądził, że zamężną mnie weźmie!! Nieraz w Wilnie dawał mi poznać, dlaczego wydaje za Jagiełłę; milczałam, aby się z jego rąk uwolnić... Dziś, powiedz mu to, nie złamie Sonki, może się mścić, ale mnie nie pozyska niczem. Jest dosyć młodych dziewek na Rusi...
To mówiąc wstała królowa, spojrzała na kniazia Jerzego, który stał z głową skurczoną, i twarz starając się wypogodzić, podeszła ku królowej Barbarze.
Rozmowa była skończoną. Kniaź Jerzy znalazł się sam za pustem krzesłem i natychmiast z pośrodka kobiet, które go otaczały, cofać się począł...
Na twarzy królowej, pomimo jej mocy nad sobą, pozostał wyraz stłumionego gniewu. Witold zatruł jej ten najpiękniejszy dzień w życiu.
Nazajutrz i następnych dni, ciągnęły się uro-