Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 182.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lało zatrzymać się, a Jadwiga jak mogła najprędzej uszła, chociaż oznajmiono jej, że po biesiadzie nastąpią pląsy, w których i ona powinna uczestniczyć.
W Laskowcu ucztowano poważniej i monarchowie a duchowieństwo nie schodziło z miejsc swoich, trwając do końca. W bocznych salach poczynano sobie swobodniej daleko...
I gwar też panował tu weselszy... Wielu z panów wstawało, przechadzało się, wiązało w gromadki, więcej zajmując rozmową, niż jedzeniem i kubkami.
Nieco opodal u tegoż stołu, przy którym siedział wojewoda krakowski, Zawisza Czarny i Farurej, miejsce zajmował człowiek, niewielkiego wzrostu, otyły, okrągłej twarzy, uśmiechający się sarkastycznie, w sukni duchownej, z łańcuchem na szyi.
Chociaż wzrost nie dawał mu wybić się nad innych i szerokie ramiona sąsiadów go zasłaniały, twarz na pozór pospolitych rysów, nie odznaczała go od innych, wyraz jej rozumny, dowcipny i cyniczny nieco, usta szerokie i wydatne uśmiechające się ciągle szydersko, czoło wypukłe i szerokie, jakaś cecha życia i śmiałości, zmuszała go wyróżnić wśród natłoku. Widać było, że ten zażywny, krągły, wesoły, dobrze utuczony księżyna, więcej tu znaczył niż inni.
Obracano się do niego w rozmowie, wywo-