Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 176.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chodząc ku dworcowi, usłyszały dźwięki przygłuszone muzyki, która w jadalniach przygrywała... Piszczące flety i głuche bicie bębnów... dochodziło ucha...
Salka wprowadziła na próg zakwefioną Jadwigę, idącą smutnie, gdy za niemi głos się odezwał dobrze im znajomy, starej Rusinki, powiernicy królowej Femki.
— Królowa przykazała, aby królewnę przyodziać w najlepsze szaty i żeby ją ochmistrzyni przywiodła do pańskiego stołu na powitanie gości!! Ubierać się a żywo...
Rozkaz brzmiał natarczywie, spojrzały po sobie. Jadwiga szepnęła cicho, że się czuje chorą. Salka i inne żywo jej odradzać zaczęły.
Spór się zajął między niemi, jedne potakiwały dumnej Jadwidze, która podrzędnej roli, jaką jej wyznaczono, nie chciała odegrywać, drugie radziły nie opierać się, aby nie gniewać ojca, nie drażnić macochy i przed obcemi pokazać jako starsze dziecko Jagiełły!
Salka poczęła dobywać najkosztowniejsze stroje, w którychby dziewczęciu mogło być jak najpiękniej. Ale Jadwiga piękną nie była, a smutek, który wdzięk podwaja, rysom nieznaczącym ostatek go ujmuje... Czuła to może królewna, dla której obojętnym było jak się ubierze, a chętniej może stanęłaby w oczach gości jak