Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 170.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biercami i suknem, tam gdzie królowa Barbara wysiadać miała, w płaszczu spływającym do ziemi, szytym złotem i perłami, w złotej przepasce na głowie, Sonka tryumfująca, blada ze wzruszenia, szczęśliwa i trwożna...
Gdy król rzymski z żoną, duński i Jagiełło w okazałym poczcie ukazali się na gościńcu; tysiące ludu zalegające dolinę i jak mrówię ściśnięte na całej do miasta przestrzeni, wydało okrzyk jeden...
Rzymski król strojny wspaniale, bo przepych lubił i okazać się tu chciał tak wielkim jak się czuł w duszy, z łańcuchem na szyi, na którym Smok, godło jego połyskiwał kamieniami drogiemi, zbliżył się do Sonki wiodąc Barbarę.
Królowa miała na sobie najdroższe klejnoty, i twarz malowaną, i włosy trefione misternie, ujęte perłowemi sznurami, lecz strój nie mógł jej nadać ani straconej młodości, ani świeżości ni wdzięku.
Znużona twarz jej siliła się na uśmiechy, a oczy na zalotne wejrzenia, któremi mężczyzn obrzucała, lecz obok Sonki cudnie pięknej, świeżej i młodej, Barbara niemal się wydawała zgrzybiałą.
Już na królowe obie czekał wóz cały od złota i opon szkarłatnych, końmi białemi zaprzężony, w złoconych rzędach i pokryciach. Po przywitaniu siadły obie i cały orszak ich świe-