Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 152.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wygnany ze dworu czasowo ów Jan Strasz z Białaczowa, szlachcic z Odrowążów, ze złością i gniewem w sercu pociągnął na Litwę. Gotów był jak Cebulka, Małdrzyk i Lutek z Brzezia usługi swe ofiarować wielkiemu księciu.
Przybył do Wilna z goryczą, z narzekaniem, z wymówkami, z potwarzami przeciw króla i królowej, a że w Krakowie się dawniej spotykał z Cebulką, do niego naprzód trafił.
Człek był porywczy i namiętny, nie tak zły jak prędki, nierachujący się ze słowy swemi, lekkomyślny. Cebulka, do którego wpadł dopraszając się służby u księcia, doniósł o tem Witoldowi.
Baczny na wszystko książe, nie przypuścił go do siebie, jednakże polecił swoim polskim sługom, aby go badali i starali poznać...
Karmiono i pojono Strasza, ciągnąc za język, którego on trzymać za zębami nie umiał.
Strasz malował wszystko w barwach najczarniejszych, a przyszłość przewidywał gorszą jeszcze.
— Niewiasta młoda, przebiegła, zręczna, uczyni z dziadem co zamarzy. Wszyscy jej już po trosze służą, bo sobie jednać umie to uśmiechem, to smutkiem, to datkiem, to obietnicami.
Ulubieńców i zauszników tłum się roi... na palcach ich wyliczyć mogę, od Hinczy z Rogowa począwszy, który od jej drzwi nie odchodzi,