Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 140.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zał zaraz precz iść, a ochmistrzowi bliżej przystąpić.
— Co Sonce jest? — zapytał. — Czegoś ją znalazłem inną. Posmutniała! Nie wiecie przyczyny?
Mówiąc to król patrzał nalegająco na Malskiego, który milczał, lecz widać było, że mógłby był odpowiedzieć coś, wahał się tylko.
Powtórzył Jagiełło pytanie.
— Miłościwy królu — rzekł w końcu ochmistrz — łatwiej to zobaczyć, iż królowa smutna, niż powiedzieć dlaczego.
— Wy przecież wiedzieć powinniście? — zawołał król gderliwie. — To wasza rzecz...
Malski głową wahał i usty poruszał.
— Wasza miłość też moglibyście się domyśleć przyczyn tego humoru — odparł i zamilkł.
— Ja!! ja! — Jagiełło trochę się nadąsał.
— Co bo mówisz — zawołał plącząc się z pośpiechu. — Ja? dlaczego? Alboż ja w czem winien jestem? Że mnie często w Krakowie niema, a królowej dla samego znużenia wszędzie za sobą ciągać nie mogę?? Albo ona nie wiedziała za mąż idąc, że ja muszę w nieustannych rozjazdach, co roku Wielkopolskę, Ruś, Mazury i Litwę nawiedzać!
— Miłościwy panie, w tem winy nie ma, i królowa się nie skarży na to — rzekł Malski.