Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 133.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Do osób, które młoda pani pozyskać sobie umiała, tak, iż one same nie postrzegły zmiany we własnych usposobieniach, należał i wrogi niegdyś Zbyszek z Oleśnicy, teraz już biskup krakowski, bo Wojciech Jastrzębiec, rad nie rad poszedł ustępując mu na gnieznienską stolicę.
Nieugięty ten mąż, nie należał do przyjaciół Sonki, z pewną nieufnością spoglądał na nią zawsze, widząc w niej Witolda siostrzenicę, ale nie był jej wrogim. Szanował w niej cnoty, które sam miał, męztwo i wytrwałość.
Nie tajnem mu było, że ona tu rzucona w świat obcy, musiała pracować, aby go zjednać sobie, patrzał na ten podboj powolny i umiał go ocenić.
Dla młodych i starych królowa była uprzejmą wielce, na zamku urządzała zabawy, spraszała gości, chciała ich mieć wesołemi, każdemu rzuciła słówko dobre, serca sobie jednała... Młodzież szalała za piękną Sonką, ale ją majestat otaczał taki, a umiała wejrzeniem jednem groźnem tak odepchnąć od siebie, jak mogła przyciągnąć.
Biskupa Zbigniewa zjednało na ostatku jedno znalezienie się jej, gdy w sprawie zjazdu z Zygmuntem Witold przysłał tu posła do niej i żądał, aby ona go poparła. Szło jeszcze o nieszczę-