Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 132.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

króla. Sonka miała swoich, miała ich już w radzie, między duchownemi, w mieście, wszędzie.
Ale miała tyleż prawie niechętnych i przeciwników.
Kiedy i jak się to dokonało, zaprawdę nie umiałby był nikt powiedzieć. Sonka się ze swą władzą nie chwaliła i nie była rada jej okazywać, ledwie nie chciała ją ukryć.
Jagiełło kochał żonę i posądzić było można, że się jej razem obawiał. Nie znajdował ją może tak powolną jak sobie wyobrażał, choć zarzucić nic nie mógł. Powracał z każdych łowów i podróży stęskniony i rozmiłowany, a po niejakim czasie tęsknił za lasami... U królowej na zamku było dla niego za świetnie, za majestatycznie, daleko mniej poufale, niż w lesie przy ognisku, wśród wesołych myśliwych.
On o swem panowaniu radby był zapomniał, ona o koronie, której nie miała jeszcze, pamiętała nieustannie. Przy każdej rozmowie z mężem umiała mu ją przypomnieć. Jagiełło, obawiając się spotkać jakie przeszkody, trudności, zwlekał.
Niektórzy z duchownych nawet, w rozmowach z królem napomykali o koronacyi, jako o uroczystości, na którą wszyscy oczekiwali. Z panów polskich Malski ochmistrz królowej, starsi komornicy Mszczuj ze Skrzynna, Klemens Wątróbka, niby przypadkowo mówili o niej, jako rzeczy spodziewanej.