Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 114.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śnicki, w obec papiezkiego zakazu, ślubu wam nie da...
Król już się miał wyrwać z odwołaniem do Macieja wileńskiego biskupa, gdy Witold oczyma mu dał znak, aby przedwcześnie się nie zdradził.
Oleśnicki uprzedzony, mógł litewskiego pasterza groźbami na swoją przeciągnąć stronę.
Jagiełło, gdy spór z panami i duchowieństwem polskiem do ostatecznych dochodził granic, prawie zawsze zamykał go milczeniem, a często nawet z izby się oddalał, unikając szermierki wyrazów, w której nie był nigdy mocniejszym. I teraz też zamiast się dłużej ucierać z Oleśnickim, usiadł za stół, sparł się na rękach i milczał.
Witold rozpoczął na nowo.
— Miejcież wzgląd na króla — rzekł — któremu korona polska, okrom pierwszych kilku lat szczęśliwych nie przyniosła wiele pociechy. Wy królujecie nie on, a on cierpi za was. Przymierza mu nie dajecie zawrzeć jakby pragnął, dajcież małżeństwo po myśli sobie dobrać.
— Niesłuszne nam książe czynisz wyrzuty — odezwał się Oleśnicki. — Przymierzy pilnujemy dla kraju, a małżeństwa dla króla samego nie chcemy dopuścić... Miłujemy go jak ojca...
Spór tak rozpoczęty, pomiędzy księciem a Zbyszkiem, nie rokując, aby się mógł porozu-