Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 109.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wyszła księżna, której mąż po cichu dał rozkazy...
Z sali, do której zaproszono gości, i gdzie Cebulka, Lutek z Bzezia i Małdrzyk, Polacy w Witoldowej służbie, uprzejmie gospodarowali, dochodził gwar wesoły, brzęk mis i dzbanów... Król wziął się do jedzenia, nie tak jakby po wygłodzeniu podróżą powinien był...
Oczy miał ciągle ku drzwiom obrócone... Zabawiał go jak mógł Witold, obojętnemi wiadomostkami o Litwie. Król milczał, ledwie gdzie wtrącając słówko...
Na misach stały już tylko łakocie, gdy drzwi nareszcie otwarły się szeroko i w nich ukazała Julianna, z twarzą chmurną spełniająca rozkaz męża. Wiodła ona Sonkę za sobą.
Na widok jej, król się porwał z siedzenia.
Księżniczka była bardzo skromnie ubraną, bo jej nie dozwolono ustroić się jak chciała, nie umniejszało to jej dziewiczego wdzięku. Stojące na stole światło woskowe i blask od ognia padający, oblały jaskrawo i wyraziście postać chudą i surową księżnej, a obok bladą trochę z trwogi, lecz piękną i dumnie a śmiało podchodzącą ku stołowi Sonkę.
W oczach zapatrzonego w nią Jagiełły, księżniczka pokraśniała rumieńcem cała, oczy jej pełne blasku wprost się zwróciły na starca,