Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 107.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wojewoda krakowski, urzędnicy dworu, komornicy i rycerstwo.
Jagiełło, którego już sam widok Litwy czynił wesołym, śmiał się i podżartowywał. Wspomnień starych pełno dlań było po drodze. Znał wszystkie te lasy, pamiętał niejeden pobyt w Trokach... Zasępiało go to tylko chwilkami i chmury po czole przechodziły, gdy mimowolnie obliczał ile lat upłynęło od czasów owych... i jak już starym był, choć nim się nie czuł jeszcze.
Uśmiechnął się, gdy wyjechawszy z lasu, ujrzeli jezioro, mury zamków obu, na tle wieczora zimowego świecące oknami ognistemi, wesoło w górę podnoszące się dymy i przy pierwszym zamku gromadę ludzi ciekawych, która na widok pana swego i króla okrzykiwać ich zaczęła po litewsku.
Widok tych ludzi, strojów, dzwięk tej mowy rodzonej, poruszył Jagiełłę bardziej jeszcze. Mógł nawet zapomnieć o polskiej drużynie i o polskiej koronie na chwilę, tak się czuł dzieckiem tej ziemi i lasów...
Witano ich ciągle po drodze, starym obyczajem czołem bijąc i na ziemię padając. Z kościoła odezwały się dzwony, wyszło i duchowieństwo...
Witold, który tu panem był, znikał na czas przed królem, z którego ręki trzymał Litwę, ale