Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 102.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tym razem, wygodnie mu tu było zjechać się z Jagiełłą, gdyż znając słabość jego, wiedział, że kilku dni bez łowów nie wytrwa, a około Trok lasy pobliskie, obficie jeszcze niepopłoszonego zwierza dostarczały.
Od czasu bytności Zbigniewa i po zapowiedzianym już przyjeździe Jagiełły przez Hinczę, Witold myślał ciągle o ożenieniu go z siostrzenicą i nie wątpił, że mimo oporu Oleśnickiego, Jagiełłę do tego skłoni.
Nimby to nastąpić mogło, Witold przywoływał często Sonkę do siebie, aby ją przysposobić i nauczyć, jak mu służyć miała, będąc królową.
— Królową cię czynię — powtarzał — ale tak samo cię z tronu będę mógł zrzucić, jeżeli mi nie zechcesz być posłuszną. Z mojej łaski zostaniesz żoną Jagiełły, pamiętaj, ale od mojej zemsty, gdybyś zdradziła, ani Jagiełło, ni panowie polscy cię nie osłonią...
Słuchając tych napomnień i gróźb z jakimś chłodem i poddaniem się Sonka, nic na to nie odpowiadała. Witold chciał ją wyciągnąć na zobowiązania i przyrzeczenie, wówczas przebąkiwała coś dwuznacznie, niejasno, z tem tylko, że wdzięczną mu jest i będzie.
Witold nie zwracał na to uwagi, bo nadto był pewien siebie, aby mógł przypuszczać, że