Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 093.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dworzanin chętnie to potwierdził.
Do północy trzymał go tak przy sobie król badając, nakoniec odprawił. Pilno było mu zobaczyć się ze Zbyszkiem, i choć łowy nie skończyły się jeszcze, kazał zawracać do Krakowa.
Po drodze Hincza ciągle był w robocie, aż mu inni zazdrościli.
Niezaspokojony tem co słyszał, kazał sobie jedno, a jedno powtarzać...
— Mów! a oczy jakie? — I śmiał się.
— A wzrost? a włosy?
Działosza cierpliwie spiewał ciągle tąż samą piosnkę, a stary jej słuchał, jakby dla niego coraz nową była... Znając go już wiedział Hincza, że teraz gdy głowę miał pełną pięknej księżniczki, nikt na świecie małżeństwu temu nie potrafi stanąć na przeszkodzie.
W innych sprawach powolny do zbytku, gdy o niewiasty chodziło, Jagiełło umiał być upartym. Tak małżeństwo ze starą Granowską, przeciw któremu byli wszyscy, z niewiastą schorowaną, wdową po mężach kilku, nie piękną już, ale że mu się przypodobać zalotnością umiała, pomimo wszystkich i wbrew duchownym, król do skutku przyprowadził.
Tu piękność i młodość były ponętami dla starca, którym on oprzeć się nie mógł. Hincza nim do Krakowa dojechali, pewnym swojego był.
Król dopiero w bramę wjeżdżał, gdy już