Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 087.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie macie co się ciekawić, bo królowi pono panowie polscy żenić się nie dopuszczają, a choćby żenili go, to mu inną dobiorą.
Hincza zaraz przerwał żywo, że w Bogu ma nadzieję, iż ona, a nie inna będzie królową.
— Gdy się nasz pan dowie i jej piękności...
Dziewczę się zarumieniło.
— Są piękniejsze — rzekło skromnie.
Zaklął się, że chyba nie było ich na świecie.
— A co wasz ksiądz powie o mnie? — dodała figlarnie.
— Ksiądz też zganić nie może, — zawołał Hincza — a choćby nawet nie opisał jak należy, król go słuchać nie będzie...
Tu śmiejąc się, dodał dworzanin, że on miał też zlecenie od pana, aby widział księżniczkę i dobrze się jej przypatrzył, aby opowiedzieć umiał.
Zasromała się Sonka, trochę zakrywając rączkami, ale w ten sposób, że ręce ukazała lepiej, twarzy bardzo nie zasłoniwszy. Po chwili milczenia rad rozmowę przedłużyć Hincza począł opisywać jakie to szczęśliwe życie można było wieść na Krakowiskim zamku, który daleko piękniejszym był od Wileńskiego i komnaty miał malowane a złocone, izby ogromne, wspaniałe, jak Laskowiec... a obicia i kobierców i wszelakiego ochędostwa bez liku; w skarbcu zaś