Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 066.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Co on wyrzekł dla mnie święte... radzić więc przeciw temu?
Zżymnął się Jagiełło.
— Innegom się po was spodziewał — począł z wyrazem żalu — wiecie, żem dla was dobrym i łaskawym zawsze był, miłości też spodziewałem się nawzajem. Chcecie bym tak sierotą, sam jeden życia dokonał? Dziwujecie się, że mnie ciągną łowy, a cóż na zamku robić będę? Rządzić mi nie dajecie, bo rządzicie za mnie sami; szczęśliwym być mi nie dopuszczacie...
Mówił niemal płaczliwie, a biskup siedział zadumany.
— Królu miłościwy — rzekł — co pomoże, gdy ja waszej woli sprzeciwiać się nie będę? Nie ja tu jeden jestem... innych pytajcie. Zgodzą się oni, ja pewnie nie oprę.
— Ze Zbyszkiem mówiłem — wtrącił król — ale z nim!!!
Nie dokończył.
— Mówcie wy z nim za mną — dodał — argumentami przekonajcie go...
Ks. Wojciechowi uśmiech pobieżał po ustach.
— Oleśnickiego ani pokonać, ani przekonać jam nie zdolny — rzekł — powaliłby mnie na ziemię jak Kykeryca włócznią...
Jagiełło dowcip ten znalazł trafnym, rozśmiał się głośno.