Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 049.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bulka. — Córka jego dziecięciem jest, na które byś miłość wasza czekać nie mógł, nim dorośnie, czeska zaś królowa wdową jest...
— Witold nie chce, bym się ja żenił — przerwał król — ja to wiem. No i biskupi i Zbyszek, wszyscyby mnie od małżeństwa chcieli odwieść. Mówią mi, żem stary, a ja się nie czuję takim zgrzybiałym, żebym żonki nie mógł brać... Witold...
— Książe Witold właśnie zdania jest innego — żywo zawołał Cebulka, — i owszem chce i radzi, abyś się miłość wasza żenił.
Król spojrzał zdziwiony mocno.
— Możeż to być?
— Tak jest, i z tem mnie posyła — mówił pisarz... Tylko Niemki, ani Węgierki, ani Czeszki, wam nie radzi, ale starym obyczajem Rusinkę.
Król zwrócił się cały ku Cebulce i oczy mu poweselały.
— Niechże mi taką da — rozśmiał się — ale nie starą babę, tylko miłą krasawicę... a wesołe ptaszę...
Pisarz dał królowi chwilę czekać i odezwał się głos zniżając.
— Własną siostrzenicę, Sonkę Holszańską, książe Witold swata i rai. Dziewka młoda i urody osobliwej, humoru wesołego, dobra i piękna.
Słuchał Jagiełło z wielce natężoną uwagą.
— Mów, mów — dodał — jak ona wygląda,