Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 036.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nasi panowie, biskup krakowski i Zbyszko nie chcą żadnej żony dla niego.
— Właśnie ja dlatego mu ją dam — rzekł książe. — Przez nią będę zawsze pewnym Jagiełły i im szyki pomięszam... Młoda jest, piękna, zapanuje nad nim łatwo, a posłuszną mi być musi!
Cebulka wyzwany aby się odezwał z czemś, potwierdził zdanie pana, lub uczynił uwagę jaką, zmilczał. Wiedział on dobrze, iż Witold nie zmieni zdania.
— Wygotuj list odemnie — rzekł po chwili książe... Zleć mu w nim Sonkę, sam z nim pojedziesz do Krakowa. Jagiełło pewnie pytać cię będzie, zachwalaj mu dziewkę, niech się stary zapali dla krasawicy. Sam na sam z nim, wprzód nim on to Zbyszkowi i innym zwierzy, nabij mu dobrze w głowę, że drugiej takiej na świecie nie ma, a z mojej ręki ją śmiało wziąć może.
Rozumiesz??
Skłonił się Cebulka.
— List gotuj dziś, zrana mi go czytać będziesz, a jechać potrzeba co rychlej, aby Aleksandra mu znowu jakiej drugiej Granowskiej nie dała... Jak tylko się dowiedzą, że mu świta ożenienie, zewsząd raić poczną dziewczęta i wdowy; a ja — mali żonę brać! — muszę tam swoją postawić przy nim...