Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 292.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czy Mars palący i suchy, lub Jowisz błogosławiony a jasny...
Schylony nad rachunkami swemi lub nad staremi rękopismami, mistrz Henryk wiedział zaledwie, że nowego pana dostało królestwo.
Ucichło już było w stolicy, goście się porozjeżdżali, i pokój zapowiadał równie na ziemi jak w niebiosach, gdy jednego dnia sierpniowego zastukano do drzwi mistrza Henryka, właśnie zajętego rękopismem, który go najżywiej zajmował. Z niechęcią i smutkiem podniósł głowę, zamruczawszy coś niewyraźnie, poruszył się z krzesła, na którem siedział skulony i ujrzał we drzwiach wchodzącego średnich lat, poważnego mężczyznę, w sukni duchownemu stanowi właściwej.
Przybywający był mu nieznajomy, choć zdawało się mistrzowi Henrykowi, że twarz już kędyś widywał z daleka. Postawa i ubiór opowiadały, że niepoślednie musiał zajmować stanowisko.
Po chrześciańskim powitaniu, uczony czekał skromnie, aby mu gość powód przybycia swego objaśnił.
— Mistrzu — rzekł przybyły — twoja sława sprowadza mnie do ciebie... Nie dla siebie pragnę twej zasięgnąć rady, ale dla osoby wysoko położonej, którą los jej dzieci obchodzi. Nie tajno to nikomu, że choć przeznaczeń swych człowiek uniknąć nie może, wiedząc o nich, potrafi czasem