Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 279.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biskupa z królem na równi posadził... My nie ustąpimy.
Sławicz westchnął.
— Biskup powiada, że nie dla siebie, ale dla dostojności swej, która tu władzę nad duszami Ojca świętego przedstawia, ustąpić też nie może.
Wszyscy umilkli. Gorętszy Bolko począł mruczeć.
— Pojedziemy precz!
— Nie — przerwał Ziemowit — nie pojedziemy, owszem przy królu do majestatu w rynku i aż do tronu będziemy z królem, a tu się rozstrzygnie sprawa...
Sławicz stał skłopotany. Dersław widząc, że tu już więcej do czynienia niema, skłonił się i wysunął.
Pojechał zaraz na miasto, Spytkowi z Mielsztyna i Straszowi wioząc pożądaną wiadomość, że choć wszystko zdawało się skończone, z książętami Mazowieckimi nowy spór obiecywał rozdwojenie, którego tak pożądano.
Gdy z wiadomością tą wpadł do Mielsztyńskiego, porwał się uradowany Spytek, nakazując wołać, po wczorajszym dniu chorego Strasza, aby obmyśleć, jak z tego sporu korzystać.
Abram Zbąski i wszyscy nieprzyjaciele biskupa krakowskiego gotowi już byli popierać