Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 273.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wa, Nadobny z Rogowa i nawet Zbąski. Z obliczem ponurem, wzdychając, zbierali się do gromady, jedni drugim czyniąc wyrzuty.
— U nas nigdy nic począć nie będzie można skutecznie, póki klechy nam panować będą. Od nich się naprzód wyzwolić trzeba jak w Czechach, a inny ład zaprowadzić...
Wszystko to Zbyszka robota, on tu król i pan... Marszałek Głowacz jego brat rodzony, kanclerz Oleśnicki z bratanką żonaty, Dobiesław lubelski kasztelan stryj jego, kasztelan radomski żonaty z siostrą, marszałek z Tęczyńską, Jan z Tęczyna Dobiesława szwagier... wszyscy się trzymają za ręce i stoją pod infułą jego.
Zwrócił się do Dersława.
— A waszej miłości stryj — dodał — choć primas drży przed Zbyszkiem i przed niemi, cóż dopiero inni biskupi, kiedy on w Rzymie plecy ma?
Splunął Kuropatwa.
— Żyzki nam trzeba lub Prokopa! — westchnął.
Posiadali kołem stękając.
— A my — rzekł Nadobny z Rogowa — jak niczem nie byliśmy, tak do niczego nie dojdziemy!!
Wypowiedział niechcący to, co podobno najmocniej wszystkich bolało, że niczem nie byli, i nie spodziewali się już nic zyskać...