Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 265.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Uciszać się zaczęło, nie żeby ustąpili i przełamać się dali Spytek i Strasz, lecz że ciekawi byli, co miał marszałek ogłosić.
— Z polecenia panów senatorów królestwa tego — zawołał Głowacz — oznajmuję zgromadzonemu tu narodowi, że starszyzna korony tej i wszyscy prawi synowie kraju, starszego królewicza Władysława na stolicę królewską postanowili wynieść i koronować. Komu się ta uchwała nie podoba, niech wystąpi i stanie po lewej ręce, ci co są z nami po prawej staną. Okaże się jawnie, jaki jest lik tych, co chcą się powszechnemu sprzeciwić głosowi...
Ruszyło się wszystko co żyło w sali, cisnąc na prawo i wołając: Niech żyje król Władysław...
Ten ruch jednozgodny, powszechny, pociągnął z sobą ośmielonych i tych co się wahali...
Strasz napróżno krzyczał, Spytek się niecierpliwił, Zbąski głos chciał zabierać... Nikt ani patrzał na nich... Oglądając się za siebie postrzegł Strasz, że i Dersława mu nie stało. Zniknął.
Mielsztyński, on i Zbąski powyskakiwali na opustoszone ławy, napróżno nawołując...
W milczeniu uroczystem, duchowni i świeccy ciągnęli wszyscy pomijając ich, nie patrząc i nie słuchając, na pokoje do królowej, aby jej oznajmić o wyborze, zabrać z sobą Władysława i na-