Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 262.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chcemy i nie możemy dopuścić. Mówią nam, żeśmy królowi przyrzekali w Brześciu, ale warunkowo... Niema komu przywilejów naszych potwierdzić. Gromadce ludzi co tron oblegają, na rękę sobie małoletniego ukoronować, urzędy między siebie i panowanie rozebrać, a resztę rycerstwa w niewolę wziąć. Ale my nie damy się okuć, króla tego nie chcemy i tych co się nim opiekują...
Zwołaliśmy na to zjazd w Opatowie, aby się sprzeciwić, i tu stoimy i stać będziemy opornie. Króla sobie narzucić nie damy... Wybierzemy go sami i ukoronujemy, gdy pora przyjdzie...
Spytkowi przyjaciele poczęli wołać.
— Nie damy sobie króla narzucać.
— Nie damy...
— Nowy zjazd powszechny zwołać.
— Koronacyi nie dopuścim...
Napróżno Zbyszek, potem Mikołaj z Michałowa, Tarnowski i Koniecpolski głosy zabierać chcieli. Wrzawa wzrastała, a choć gromadka co ją wywoływała niewielką była, liczbę zastępowała burzliwem, nieustannem występowaniem.
Gwałtowność z jaką Spytek się odezwał, krzyki i wywoływania Strasza, wymowa zręczna Abrama Zbąskiego, jak się często w podobnych zgromadzeniach trafia, na mniej śmiałych, spokojnych i niepewnego zdania ludzi, widocznie działać zaczynały...