Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 253.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi, coraz to sięgał do kubka, pił i chodząc po izbie ograżał się.
— Zobaczą, zaprawdę zobaczą! że nas ustraszyć nie zdołają.
Spytek milczał, Dersław podśpiewywał. Ostatni wieczorem widział Ostroroga i przyniósł od niego słowo zimne... nic nie obiecujące. Wojewoda odradzał im nawet próżne zawichrzenie.
Dnieć już dobrze zaczynało, gdy Spytek leżący na ławie usnął. Strasz rzucał się po izbie, Dersław gospodarz siedział zadumany ziewając, gdy z za drzwi dla gorąca otwartych ukazał się jego powinowaty Jastrzębczyk, który przy nim się wychował, zwano go Czubem. Był to najżwawszy z jego dworu, którym się on najchętniej posługiwał, choć często się waśnili. Gdy Strasz zwrócony był tyłem, Czub dał znak porozumienia cichy Dersławowi, wzywając go aby wyszedł.
Nie wiedział on co ta tajemnica znaczyć miała, ale wstał leniwo z ławy, i wysunął się z izby. Czub poprzedzał go do bocznej komory, której drzwi otworzywszy, wskazał, iż tam ktoś czekał na niego. W istocie w mroku porannym widać było słusznego wzrostu mężczyznę, który za pas ręce złożywszy stał, a zobaczywszy wchodzącego pospieszył ku niemu. Zdziwiony Dersław poznał w nim bratanka swego Staszka, który przy arcybiskupie przesiadywał i na jego dworze marszałkował.