Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 249.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dysław pełnoletności doszedł, lubo dzieciom panujących i wcześniej ona była przyznawaną. Cóż znaczyły te lata, przy powszechnem czuwaniu i czy one większem mogły grozić niebezpieczeństwem, niż wybór nowy, niepewny, na któryby jedności i zgody nigdy nie było? A krzywda wdowy królowej i sieroty nie miałaż brzemieniem całego narodu sumienia obciążyć?...
Mówił tak wielce poruszony Oleśnicki i księgę rozłożoną z wizerunkiem Kaźmirza na stole rozpostarł. Oczy senatorów zwróciły się na te karty, na ten wizerunek z jakiemś poszanowaniem i rozrzewnieniem. Serca ich zmiękły. Zamilkli wszyscy...
Korzystał z tego Oleśnicki i dodał poważnie a smutnie.
— Losy państw są w rękach Boga. Żaden rozum ludzki nte może przewidzieć ich, ani uchronić od tego, co Opatrzność im zgotowała. Jedno tylko jest w mocy człowieka, spełnienie obowiązku, dochowanie słowa, dotrzymanie przysięgi. W łonie tej rady zgodnie powinny się odezwać głosy, w chwili gdy garstka wichrzycieli chce pokój nam zamącić i rzucić państwo na łup nieprzyjaciołom. Skupmy się około tronu, bądźmy wszyscy stróżami jego i opiekunami.
Niech ten wizerunek wielkiego króla będzie świadkiem zobowiązania naszego względem rodziny zmarłego pana!!