Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 248.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mikołaj z Michałowa, pan krakowski, począł mówić o młodym panu, którego często widywać miał zręczność, wychwalając jego przymioty rycerskie i serce szlachetne.
Potwierdzał to marszałek Jan Głowacz. Przeciwnicy zamilkli na chwilę, gdy wysłany przez biskupa kapelan powrócił na salę, niosąc wielką księgę w białą skórę z złoconemi klamrami oprawną.
Wszystkich oczy zwróciły się na nią. Księga ta miała być rzecznikiem młodego króla i w tych dniach, co o przyszłości rozstrzygały, głos swój dać za nim.
Był to zbiór praw nadanych przez Kazimierza, wzięty z biblioteki katedry na Wawelu. Na pierwszej jego stronnicy współczesny illuminator odmalował króla, którego pamięć czcili wszyscy, siedzącego na tronie z mieczem obnażonym, jakby w obronie praw, które dał narodowi.
— Patrzcie i posłuchajcie mnie — odezwał się Zbigniew, biorąc księgę do ręki. — Niech ona przemówi do was, lepiej niżbym ja potrafił.
Umilkli wszyscy.
Czytał biskup ze statutów Kaźmirzowych, jako pospolitemu człowiekowi, około którego ani czuwania tyle, ani takiej w wychowaniu troskliwości być nie może, jak około królewskiego dziecięcia, piętnasty rok już dojrzałość przyznaje. Pięć lat więc tylko czekać trzeba było, aby Wła-