Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 244.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Świeżo zdobyty stryjowski skarbiec w kaplicy w Orzelcu, dostarczył mu grzywien na świetne wystąpienie w Krakowie czasu koronacyi, której on, Spytek, Strasz i wielu innych przybywali zapobiedz i nie dopuścić. Nie kłopotało wcale młodzika, że się tu oko w oko miał spotkać ze stryjem, którego złupił w sposób tak zuchwały i niewdzięczny. Był prawie pewien, że starzec trwożliwy, dla uniknięcia zgorszenia, da się przebłagać i lada czem uspokoić.
— Z grzywnami się swemi starowina nie zobaczy — mówił do przyjaciół — ale siodła ze srebrnemi strzemionami i inny łom, który się w dole znajdował, gotówem mu oddać!!
Krakowscy mieszczanie już od dni kliku coraz mieli nowe widowiska, przypatrując się nadciągającym do stolicy posłom, i mnogim panom, biskupom, prałatom, których koronacya do Krakowa sprowadzała. Od Zygmunta Kiejstutowicza z Wilna, przyjechali już byli wysłani dwaj panowie, gdyż on sam, jeszcze ze Świdrygiełłą wojując, przybyć nie mógł. Drugiego dnia mołdawscy posłowie, potem mazowieccy książęta, Ziemowit, Kaźmirz, Bolesław stawili się do Krakowa.
Nie odzywali się oni sami z niczem, a przybycie ich, było tylko na pozór uczczeniem młodego króla, ale na nich oglądało się wielu, i oni wiedzieli o tem. Dersław chciał Bolesława do