Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 238.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w ostatniej wojnie występować nie mógł, bezwładnym był, a kraj się przecież bronił i ostał cały. Przedewszystkiem słowa dotrzymać należy, a na zapasy pretendentów do korony kraju nie wystawiać. To co tu uchwalicie, pomnijcie dobrze, będzie uchwałą życia lub śmierci rodzin waszych, bezpieczeństwa, majętności, spokoju. Jutro wojna się zapalić może. Z wrogiem obcym rozprawa niestraszna, z domowym i grzeszna w oczach Boga i zgubna a nieskończona...
Mówił, a głębokie milczenie panowało w izbie. Spoglądano po sobie. Powaga i namaszczenie jego słowa, pewność, z jaką je wygłaszał, działały na umysły, potrząsano głowami.
Goworek pierwszy nie przeciwiając się i niemal potakując, rozłożył ręce, podniósł je, westchnął.
Pomiędzy sobą zgromadzeni zaczęli zcicha rozprawiać, ale Oleśnickiemu nie odpowiadali. Biskup gdziekolwiek dosłyszał coś takiego, przeciw czemuby mógł protestować, zabierał głos.
Tak pojedyńczo ludzi sobie jednał, przystępując do nich i nie wahając się z każdym na nowo poczynać dysputy.
Spytek i Dersław stojący zdala, sami nie chcąc się odzywać, napróżno popychali innych naprzód. Widocznem było, że biskup sprawę wygrywał.
Przypominano walkę Nałęczów z Grzymałami, spustoszenie kraju...
Wszyscy powoli godzili się na to, iż lepiej