Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 235.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Goworek chodząc wieczorem po namiotach i domach, zaciągał co najwięcej starszych ludzi, aby mu towarzyszyli.
Nazajutrz rano, gdy zebrawszy się wszyscy pod wodzą starego Goworka, wyruszyli ku dworowi, w którym biskup przy kollegiacie przebywał, milczenie kwaśne panowało między nimi, a na twarzach niepokój był widoczny... Spytek i Dersław chcieli być przytomni i szli z innymi, ale umyślnie w tłumie się skryli, nie chcąc występować naprzód.
Spora izba i przedsień w biskupim dworze, połączone otwartemi na oścież drzwiami, ledwie mogły przybywających pomieścić. Biskup przyjmował ich w szatach uroczystych, z całą powagą swojego dostojeństwa, lecz zarazem wesoło, uprzejmie i bez najmniejszej troski...
Spytek, który się zaczynał lękać starego Goworka, aby zbyt powolnym nie był, na pierwszego oratora wyznaczył Jana Działoszę Nadobnego z Rogowa.
Nie był on tak wymownym jak Goworek, ale gorętszym i śmielszym od niego. Wystąpił wprost w imieniu szlachty z tem, że ona postanowiła uchwałę koronacyi odwołać i zniweczyć.
— Nam — rzekł — potrzeba monarchy dzielnego, mogącego nieprzyjaciołom stawić czoło, a nie dziecka...
Wiemy co to małoletnich rządy! Dostaną się