Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 230.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wowi do myślenia dało. Spytek też dnia tego zły był i niespokojny, ale trwał w tem, żeby biskupa nie zapraszać na radę, i o nim nie wiedzieć.
Doszło to do Oleśnickiego.
Na jego stanowisku, przy nawyknieniu tem do panowania i poszanowania za Jagiełły, dla męża co zwyciężył Witolda, który umiał wrazić we wszystkich cześć dla siebie i uznanie władzy swej, takie lekceważenie musiało być wielce dotkliwem. Ale dać poznać obrazę, znaczyło to być dosięgniętym przez małych ludzi, których Zbigniew Oleśnicki z sobą na równi wcale stawiać nie myślał.
Drzwi swe zostawił tylko otworem, a ze szlachty zgromadzonej licznie, bardzo wielu korzystało ze zręczności, aby się potężnemu biskupowi pokłonić, dworować mu i względy jego sobie zapewnić. Ci wszyscy, pierwsi wyrazili mu zdziwienie i oburzenie że wiedząc tu o nim, nie wezwano go na zgromadzenie.
Biskup nie odpowiadał nawet na to, nie przywiązując wagi do rzeczy. Mówił z przybywającemi o sprawach ogólnych, chłodno, spokojnie, jakby mu one żadnej nie dawały troski.
Ta niewzruszona powaga zawsze wywiera wrażenie i każe się domyślać reszty.
Przez cały dzień ten znowu rozprawiano szeroko o koronacyi, o małoletności, o potrzebie