Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 220.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i ludzi uczciwych, kościołowi wiernych, zwyciężymy.
To mówiąc rękę podniósł, pobłogosławił królowę i jej syna i szybko się oddalił.
Na biskupstwo zajechawszy, znalazł tam Spytka z Tarnowa wojewodę sandomirskiego i Jana brata swojego, którzy go w ganku przywitali wiadomością o naznaczonym zjeździe w Opatowie.
Oba oburzeni byli zuchwalstwem tych, co nikogo nie pytając, samowolnie zwołali zgromadzenie, rachując na to, że sami w niem przewodzić będą.
Jan Głowacz z Oleśnicy, brat biskupa gniewny i nadąsany począł od tego, że nikt na ten zjazd jechać nie powinien z poważniejszych ludzi, aby mu nie nadać znaczenia. Lekceważą oni nas, tembardziej my ich powinniśmy ważyć mało? Niech krzyczą i niech stanowią uchwały, kto ich posłucha?
Nadchodzący tuż Wawrzyn z Kalinowy Zaręba kasztelan sieradzki, miał minę zasępioną mocno i posłyszawszy co mówił Głowacz, dodał.
— Pewnie że nam tam nie jechać. Ja mam wiadomość, iż zjazd jest zasadzką. Mogą senatorów pochwycić i uwięzić. Na wszystko się tacy ludzie ważą.
Biskup słuchał.
— Choćby i było niebezpieczeństwo dla in-