Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 208.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przedził. Wjeżdżając, choć się teraz niczego lękać nie potrzebował, nie chciał być poznanym i śledzonym, obawiając się, aby go zwolennicy królowej nie szpiegowali, lub na niego jakiej nie uczynili zasadzki, umiał więc wśliznąć się niepostrzeżonym, a przy ulicy Grodzkiej miał swą starą gospodę u piekarza Wirszowca, w której bezpiecznym się czuł jak u Boga za piecem.
Wirszowiec, pochodzeniem Czech, skrycie sprzyjający hussytom, nieprzyjaciel duchownych i wszystkiego co się połączeniu Polaków z Czechami przeciwiło, ze Straszem był oddawna w stosunkach, równie jak z temi co biskupowi i królowej stawali skrycie na zawadzie. Człowiek był zamożny, przebiegły, na pozór nie mięszający się do niczego, ostrożny wielce, ale gorliwy bardzo...
Nie widział on Strasza od czasu jak go uwięziono, i przeraził się, zobaczywszy tak strasznie zmienionym. Przyjął go troskliwie, umieścił bezpiecznie, i zaraz w pierwszej chwili zdał mu sprawę z tego, co się w Krakowie działo.
Strasz nie taił z czem przybywał. Wirszowiec głową potrząsał.
— Dla zmarłego króla okazują miłość bardzo wielką, bodaj że ją tak rozpalają umyślnie, aby wdowa i dzieci przy niej się przygrzały. Zobaczycie jutro... gdyż zwłoki właśnie tu przybywają.
Działo się to we czwartek, w dzień św. Mał-