Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 191.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z nich był ten ukochany synowiec... Wojtuś w Orzelcu piękną fundował kaplicę na zamku, wrzekomo na chwałę Panu Bogu, a wistocie dla swoich grzywien złota i srebra... Gdy się Dersławowi przebrało do ostatniego denara, a Ofki nie dostał i dalej musi dworować koło niej... pomyślał sobie, że jużci staremu arcybiskupowi stryjowi zakopane skarby na nic, a nikomu one przeznaczone tylko jemu. Otóż Orzelce zajął, posadzkę w kaplicy wyłupił i grzywny dostał.
Strasz ramionami ruszył.
— Żebyż ich choć na dobrą sprawę, a nie dla tej dziewki użył — zawołał.
— Mówili mi — dodał Kuropatwa — że arcybiskup dziś miał ciągnąć z wojskiem swem Orzelce dobywać, a Dersław zaprzysiągł, iż gotów zamku bronić do upadłego.
Po chwili milczenia, której zadumany i w sobie pogrążony Strasz nie przerywał, Kuropatwa dokończył.
— Widzisz, że z tego Dersława my pociechy wielkiej spodziewać się nie możemy. Stanieć on z nami, choćby na przekorę stryjowi, ale ja mu nie wierzę. Arcybiskup się z nim przejedna, wezmą go na jaki lep, i jeszcze do nich przystanie.
O wiarę mu nie chodzi, o to kto królować będzie, niewiele, by mu Ofkę dano i pieniędzy dużo... A Ofki on nie dostanie i pieniędzy,