Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 181.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
VI.


Pędził gościńcem orszak rycerski, ku Rytwianom zmierzając, wiosennego wieczora czerwcowego, tak jakby szło mu o gardło z pośpiechem...
Koni było wszystkich z dziesiątek, a ani one, ani ci co je dosiadali, nie odznaczali się wielką wytwornością stroju i uzbrojenia...
Zbierana to była naprędce drużyna i pod owe czasy, gdy na gościńcach i gonitwy za podróżnymi i zasadzki na nich nie były rzadkie, można było posądzić gnających w tumanach kurzu, ladajako zbrojnych jeźdźców, że za jakimś łupem pędzili.
Na czele ich, niestary jeszcze, słusznego wzrostu, straszliwie blady i wynędzniały, skóra a kości, biegł szalonym cwałem człowiek z oczyma płonącemi ogniem, na którego spojrzawszy, pomyśleć było można, że wstał z grobu... Na twarzy