Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 175.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Trudno-bo było z powierzchowności rozeznać paupra od nędznego włóczęgi, tak większa część ich biednie wyglądała, a niejeden przecież z nich doszedł później nauką i pracą do najwyższych dostojeństw. Jak niegdyś w Paryżu, chciwa nauki młódź, w ulicy na słomie legała, byle słyszeć mistrzów sławnych, tak naówczas już w Krakowie tłumy się schodziły zasłyszawszy, że się tu źródło otworzyło, z którego czerpać mógł każdy.
Szkółki przygotowawcze istniały już po wszystkich kościołach i parafiach, a szczególniej w Krakowskiem było ich mnóstwo. Zaledwie skończywszy w nich początkową naukę, boso, o głodzie ciągnął biedny pauper, do tej „alma mater”, która nie odpychała nikogo.
Tu... na bruku, zasypiało się gdzieś pod kościołem, pod murem, u płota, a we dnie z garnuszkiem szedł chłopak wypraszać trochę strawy i wciskał się tak na ławę szkolną, w prostym kubraku i chodaczkach...
Czasem stary jaki ksiądz wziął do posług, przyjęto do bursy, żywiło się jak mogło, byle uczyć.
Pomiędzy temi pauprami były i blade chłopięta, zaledwie wychodzące z dzieciństwa i draby pod wąsem, opóźnione na drodze...
Była to nowa ludność uliczna krakowska, dawniej nieznana, a teraz się codzień pomnażająca, z którą wkrótce szczególniej nieszczęśliwi żydzi