Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 174.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drogiego rękopisu, udawał się przez ks. Kota, nauczyciela królewiczów, do Sonki, pewien, że mu ona nie odmówi pomocy.
Naostatek ażeby zaskarbić sobie u ludzi miłość dla swych dzieci i z litościwego serca, królowa dozwalała, aby ubogie pacholęta z miasta przychodziły śmiało do synów jej po tę jałmużnę dla nauki, która później weszła w obyczaj w Krakowie. Pauprowie z garnuszeczkami chodzili od drzwi do drzwi i żywili miłosierdziem poczciwych mieszczan krakowskich.
Lecz zwyczaj ten zrodził się po raz pierwszy na zamku królewskim, pod oczyma królowej, pod jej opieką, za pośrednictwem jej synaczków.
Dopuszczano umyślnie pacholęta na zamek, pod okna tej izby, gdzie Władek i Kaźko abecadła się uczyli, a królowa przez ręce ich rozdawała biednym suknie, bieliznę, obuwie, jedzenie...
Szczególniej sieroty z dalekich stron dla nauki do Krakowa przychodzące, znajdowały tu opiekę, dzieci biedne Szlązaków, Pomorzan i sąsiednich krajów...
Zwykle się gromadka takich obdartusów, na pół bosa, nędznie odziana, skupiała pod znajomem oknem; królewicze uśmiechali się temu biedactwu, a ks. Kot wychyliwszy się do nich, słuchał po trosze egzaminu, aby się przekonać, że to byli istotnie studenci, a nie żebracy uliczni.