Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 156.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ażeby wyrwać żądło potwarzy — dodał Elgott — należy, abyście to wyznanie powtórzyli w obecności biskupa i mojej.
Jadwiga rzekła cicho.
— Dobrze — mój ojcze — uczynię wszystko co mi każecie.
Nadto przykrym był przedmiot, a udręczenie na twarzy chorej zbyt widoczne, aby kanonik natychmiast go nie zmienił, rozpoczynając mówić o Bogu, o niebie i szczęśliwości wybranych pańskich.
Z rozkoszą zdawała się słuchać, zwrócona ku niemu pilnie dzieweczka, zapominając o smętnym życiu swojem na ziemi.
Drugiego dnia kanonik Elgott przywiódł z sobą biskupa, a Jadwiga cichym ale śmiałym głosem powtórzyła przed nim wyznanie, że królowej posądzać nie miała powodu.
Wieść o tem rozeszła się po dworze, bo niektóre z kobiet, stojąc u drzwi były przytomne temu i słuchały.
Mogła więc swobodniej odetchnąć Sonka, ale co znaczyło to świadectwo, nie wszystkim znane, obok już rozpuszczonych i zadawnionych pogłosek, które zawsze im poczwarniejsze są, tem więcej zyskują wiary u tłumu.
Niższe zwłaszcza duchowieństwo, nie rozumiejące takich ludzi, jak Oleśnicki, widząc go w ciągłych z królem sporach, strofującym, narzeka-