Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 141.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak samo mu to coś dał odebrać możesz...
— A jakże dokazać tego? — zawołał Jagiełło. — Wszystko w ręku trzyma, Ruś z nim cała... Zamki opanował wszystkie... Wojnę bym prowadzić musiał.
— I bez wojny się go pozbędziesz — mówiła królowa ciszej. — Dosyć skinąć na Zygmunta Kiejstutowicza, ten znajdzie chwilę sposobną i Świdrygiełłę pochwyci lub wyżenie.
Siemion stryj mój, pośrednikiem będzie najlepszym w sprawie... Witoldów brat, człek spokojny, trzeźwy, poważny, a winien ci będąc księztwo, nie powstanie przeciwko tobie... On i na Rusi przyjaciół ma, Świdrygiełłę obali łatwo...
Skiń nań tylko.
Słuchając, król zadumał się głęboko.
— Rozum masz, kobieto moja — odezwał się po namyśle... Rada twoja dobra, ale bez Zbyszka nic, jemu to powiedzieć potrzeba...
— Sam mu to mów — przerwała królowa. — Nie moja rzecz się w to mięszać. Mówić i działać wy musicie. Niewieście się nie przystało do spraw państwa wtrącać, bo nieprzyjaciół i zazdrośnych sobie przyczynia, a tych i tak jest dosyć. Nawet gdy co chce uczynić, musi przez innych... Niechaj mnie w tem nie widzi nikt, ani wie, że to wyszło odemnie.