Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 139.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Żaden rycerski mąż, z człowiekiem obwinionym, bez czci, pod oskarżeniem takiem zostającym w szranki wyjść nie może, zmazałby się z nierównym sobie i bezczesnym potykając.
Inni też powtarzali za nim, że z oszczercą nikt w pole nie wyjdzie.
Milczenie nastąpiło złowrogie.
Sędzia nie mogąc inaczej, kazał się przysięgą oczyścić Straszowi.
Chociaż jawnem było krzywoprzysięztwo, winowajca, życie ratując, musiał drżącym głosem wyprzeć się tego, czego ludzi poważnych wielu byli świadkami wiarygodnymi.
Nie oczyściło go to, ani mogło uwolnić od kary za krzywą przysięgę. Hincza z Rogowa stał już pogotowiu z rozkazem króla, aby natychmiast wydany został staroście sandomirskiemu i w wieży na dnie zamknięty. Ledwie mu się z bratem dano pożegnać, gdy odedrzwi ciury zamkowe pochwycili go i powlekli z sobą. Chciał Hincza, aby do Chęcin był odprawiony, lecz wieża Sandomirska nielepszą była od tamtej, w której siedział, a przewozić go nie było potrzeby...
Tak pomszczoną została, niewinnie spotwarzona królowa, chociaż nieprzyjaciołom jej ust to nie zamknęło. Królestwo oboje byli już w Krakowie, gdy pokrzywdzony Lutek z Brzezia, ledwie z życiem wyrwawszy się Świdrygielle, z Wilna wrócił, o pomstę wołając.