Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 131.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gwałtu jakiego, bo się coraz zapamiętalszym stawał, chwycili pod ręce Jagiełłę Tęczyński z Mężykiem i z izby uprowadzili, a Holszański tymczasem miotającego się Świdrygiełłę na ławie przytrzymywał, sam się spełnić ofiarując ile zechce kubków za króla. Zmusił go z sobą pić i tak się to skończyło.
Starcie to niespodziane, w chwili wyjazdu, tem boleśniej dotknęło Jagiełłę, że miało mnóstwo świadków, bo izba bojarów pełna była, którzy po pijanemu, ośmieleni zuchwałością kniazia, wyśmiewali i poszanować go nie chcieli.
Pierwszy raz Jagiełło uczuł się tem do żywa obrażony i wyjazdowi już się nietylko nie przeciwił, ale sam go chciał przyspieszyć.
Z rana nazajutrz, król z całym pocztem swoim, zajechał do OO. Franciszkanów wysłuchać mszy świętej, dokąd i biskup Maciej go przeprowadzał. Tu Jagiełło, obdarzywszy mnichów, weselszy puścił się w drogę, na prost zmierzając w Chełmskie.
Gdy w lasy wjechali, a powietrzem ich, do którego pierś jego tak była nawykła, odetchnął stary... dopiero mu życie wróciło i całą swobodę i wesołość odzyskał. A że wszędzie po drodze spotykali go ludzie z poszanowaniem, cześć mu oddając, dotkliwiej teraz rozpamiętywać musiał, jak wielkiego doznał w Wilnie upokorzenia. Skarżył się też przed wszystkimi, i przypomina-