Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 109.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spokojny, ale ludzie wiedzieli, że mu w potrzebie, ani na męztwie, ani na rozumie nie zbywało. Nie rwał się on na zdobycze, do cudzego nie kwapił, ale to co trzymał, silną dłonią umiał dzierżeć.
Świdrygielle zaraz na myśl przyszło, że stryj królowej, w sprawie Jagiełły mógł być posłany, ale gdzie z Krakowa do Wiazmy??
Stary Siemion, kłaniając się wielkiemu księciu litewskiemu, na wstępie mu powiedział, iż po to przybył do niego, aby razem z nim w sojuszu i dobrej zgodzie żyć, a naradzić się o obronie wspólnej i bezpieczeństwie.
— Jak byliśmy z Witoldem — rzekł — tak chcemy z tobą być i iść gdzie potrzeba... a oczów sobie nie wykałać.
Rad więc być musiał przyszłemu sprzymierzeńcowi Świdrygiełło, a że ten gość dawał mu jedzenia i picia sposobność, znowu stoły zaczęto zastawiać i dzbany przynosić.
Kniaź Siemion twardej głowy, do prostego życia nawykły, jadł też rad dobrze i napoju nie odmawiał. Nigdy go nikt oszołomionym nie widział, choć cały dzień czasem z ludźmi za stołem siadywał i kubek po kubku wychylał. Pił powoli, więc choć ciągle a nieszkodliwie.
Świdrygiełło, gdy w końcu stoła, nieco się od bojarów swoich odsunąwszy, z nim zasiadł,