Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 058.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

iż począł biskupowi grozić zemstą, zaklinając się, że wymoże, wybłaga na królu, aby go z biskupstwa zrzucił jak Wysza.
Oleśnicki i tą pogróżką, zresztą niemożliwą do urzeczywistnienia, wcale się nie dał ustraszyć. Odpowiedź brzmiała jak zawsze, iż zezwolić nie może.
Natarczywość zajadła księcia i wszelkie jego zabiegi, rozbiły się o pierś kapłana opancerzowaną przekonaniem niewzruszonem, iż zbawienie kraju zawisło od utrzymania węzłów, które łączyły dwa narody.
Od kilku dni cierpiący Witold, po ostatniej tej rozprawie z biskupem zaniemógł mocniej... Złamał go ten bój, niepokoje, gorączka, z którą żył od zjazdu Łuckiego.
Przestraszona Julianna o niego i o siebie, nie wiedziała już co począć. Razem z tem przychodziły zewsząd wieści głuche, że Świdrygiełło jawnie już do spadku po żyjącem Witoldzie czynił zachody i przygotowania.
Od kilku tygodniu księżna widziała w twarzy męża zmianę, wyraz cierpienia. Krew napływała do głowy, boleści w karku i krzyżach stawały się nieznośne, na noc przychodziła gorączka.
Jednakże o życie obawy najmniejszej nie powzięto jeszcze, Witold pomimo wieku silnym był i krzepkością przechodził Jagiełłę.
Pomimo choroby kłaść się nie myślał. Bo-