Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 026.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zadać i przyczynić się do tego, aby pożycie między małżonkami dawne przywrócone zostało.
Wysłuchawszy tej mowy, z uśmiechem szyderskim odparła Sonka.
— Podziękujcie wujowi mojemu za dobre chęci i ofiary, ale powiedzcie mu też, że są sprawy, które się nie dają naprawić, gdy raz popsute zostały.
Cześć niewieścia jest jak szkło, które rozbić łatwo a skleić go nie można.
Ani ja komu dziś pomocną być mogę, gdy sama sobie radzić nie umiem. Bezsilną jestem, zmuszoną się ukrywać, milczeć i płakać.
Jagiełło pan mój rychlej posłucha Witolda i kogokolwiekbądź niżeli mnie... Nie mogę nic i nie przyrzekam nic, ale też i niczego nie żądam...
Jan z Czyżowa starał się królowej wmówić, iż niesłusznie się zrzekała wpływu, który odzyskać musiała
— Nie chcę go mieć, abym w nikim zazdrości nie wzbudzała — rzekła królowa. — Żyję teraz dla synów moich, życie moje im poświęciłam. Za nimi stoję jako stróż i piastunka, więcej mi nie potrzeba nic.
Czuł poseł, że głęboka ironia kryła się w tych skromnych wyrazach Sonki, ale nie mógł na niej wymódz innego nic nad powtórzenie tego, co mu pierwej rzekła.
Z niczem więc poszedł...