Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 012.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Piękność jej zmieniła się zupełnie, lata podwójnie się na niej wypiętnowały, rumieniec znikł, usta się zamknęły, oczy tylko nie straciły blasku i ognia.
Parami za nią szły matrony i niewiasty, strojne, klejnotami okryte, a w twarzach ich widać było przejęcie uroczystością tą jakąś tajemniczą, w której udział brać miały. Postępowały jakby wchodziły do świątyni strwożone, onieśmielone, zawstydzone; podnosząc oczy na oczekujących panów, którzy na widok królowej z siedzeń powstali. Były to wojewodzina sandomierska, wdowa po marszałku Zbigniewie, Kochna z Koniecpola wojewodzina sieradzka, Jadwiga wdowa po Głowaczu wojewodzie mazowieckim, Klichna Nawojka z Mokrska, Helena z Bogumiłowic krakowskiego sędziego małżonka, wreszcie dziewczę z dworu Sonki, Helena.
Nikt im nie towarzyszył.
Zbliżyły się aż ku klęcznikowi, a biskup wziął kartę przygotowaną i głosem cichym ale wyraźnym począł czytać rotę przysięgi. Z ręką na ewangelii królowa odmówiła ją za nim, niezmięszana, spokojna... Ale głos jej i głos biskupa nie brzmiał jak dni powszednich, oba zdawały się stłumione, jakby nie chciano, ażeby się o te ściany obiły i przylgnęły do nich.
Ani słowa wstępnego, ani wyrazu żadnego