Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 2 164.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przeciw ręce załamując i krzycząc na widok noszów, uląkłszy się czy nie zwłoki królewskie przyniesiono.
Radość była niezmierna, gdy o ocaleniu posłyszano.
Zewsząd ściągali się do namiotów, ci co z pogoni powracali, co już za zabitych porzuceni na pobojowisku, wstali ożywszy, i ci co szukali łupu.
Zapalały się ognie, rozlegało hukaniem i śpiewami.
Nie było wątpliwości iż klęska zadana Masławowi, stanowczą dla króla była wygraną. Dopomogły do niéj posiłki ruskie, które w porze nadciągnęły, sześć set cesarskich rycerzy i wszystka siła własna, na jaką się ziemie zebrać mogły.
Walczono od poranka do nocy prawie, bo Masław liczbą przemagający, nie dawał się pokonać łatwo. Prusacy i pomorcy bili się mężnie, mazury nie ustępowały kroku, kilkakroć ważyło się niepewne zwycięztwo, i w ostatniem starciu dopiero, gdy sam król z najlepiéj zbrojném rycerstwem rzucił się na Masława, główne siły jego tył podały...
Do namiotu króla zbiegały zewsząd wieści tu gromadziła się starszyzna na radę, znoszono łup, chorągwie i stanice, broń na polach poznajdowaną, oszczepy i miecze. Kupami zrzucano tu tę zdobycz lichą, nad którą stokroć większą była