Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 2 161.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Oglądali się dokoła. Mijali ich ranni i zsadzeni z koni.
— Nie widzieliście króla!
Wszyscy widzieli go w początku bitwy, gdy stojąc na wzgórzu modlił się jeszcze, wprzód nim z pochew dobył miecza, gdy liczył oczyma trzykroć liczniejszego nieprzyjaciela, pomorską dzicz, w żelazo dobre zbrojną, prusaków z pałkami do pocisków u pasa, mazurów z tarczami ogromnemi i całą tę ciżbę straszną, wrzaskliwą, dziką, która dokoła objąwszy wojska króla, w miazgę je zetrzeć się spodziewała; widziano go, gdy po modlitwie puścił się naprzeciw Masławowym i gonił za samym wodzem, którego łatwo było rozeznać. Ku końcowi bitwy, gdy zwycięztwo przechyliło się na stronę polaków, rusi i cesarskich posiłków, gdy naostatku nawet twardo i uparcie stojący prusacy uchodzić zaczęli, gdy się wszczęło zamieszanie okropne, a swoich od wrogów w niém trudno było rozeznać, znikł król wszystkim z oczów.
Nie wiedzieli ani kto z nim był, ani w którą zapędził się stronę. Strwożone swą stratą rycerstwo całe, rozbiegało się po krańcach pobojowiska, inni szli, schylali się, podnosili leżące kupami na sobie trupy i z trwogą szukali choćby ciała...
Łamali ręce ci co młodego pana tu przywiedli, co go niechcący wydali na zgubę.
Wtém z nad Wisły okrzyk się dał słyszeć, okrzyk jakby nowego zwycięztwa. Zdaleka widać