Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 2 105.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I jemu spocząć było pilno, więcéj może niż żonę i dziecię zobaczyć, bo surowy dla ludzi, szorstki ze wszystkiemi; z niewiastami, cale im nie okazując czułości, był Spytek twardszym jeszcze niż ze swą bracią. Znano go z tych usposobień, z téj dzikości i gorącéj krwi, choć w rzeczy złym ani okrutnym nie był. — Mężny wojak, w domu téż po wojennemu życie prowadził, rozkazywał, a ładu i posłuszeństwa przedewszystkiém przestrzegał. Drżało przed nim co żyło.
Nigdy może nie spotkały się w małżeńskim sojuszu dwie istoty mniéj z sobą zgodne i dla siebie stworzone, jak Spytkowa i jéj małżonek. — Stary był milczący gdy nie łajał, szczebiotania nie rad słuchał, w niewieście chciał mieć służebnicę milczącą. Marta lubiła mówić wiele, oczyma rzucać i zalecać się choćby dla zabawy, chciała po troszę téż rządzić w domu, małżonkiem kierować z cicha... Wszystko to się nie udawało.
Ze Spytkiem wojna była niemożliwą, musiała ulegać, bo się lękała — i milczeć, bo nie słuchał.
Wieki téż obojga nie bardzo szły w parze. — Stary wojak miał już pono do sześciu dziesiątków, żona zaledwie trzeci kończyła.
Długo się nie żeniąc, bo nie miał czasu, Spytek na Rusi będąc, skusić się dał pięknym, zalotnym spojrzeniom młodéj dzieweczki, nad którą w życiu nie widział śliczniejszéj.
Dostał ją łatwo u ojca, choć mimo jéj woli,